niedziela, 7 lutego 2016

"Sirmily ~ Syriusz i Emily" - Rozdział 2


Minął tydzień od kiedy Black pobił Josha. Nie rozmawiałam z żadnym z nich, ale wiem, że oboje ciągle się na mnie gapili. Ślizgon nie wsypał Syriusza, powiedział iż to był tylko tragiczny wypadek na schodach. Miałam iść na eliksiry, gdy ktoś pociągnął mnie do schowka. W głowie miałam TYLKO jedną myśl, która mną tak zagotowała, aż wyszeptałam ją na głos:
- Oby nie Syriusz.
Sprawca się roześmiał, co zapewniło mnie, że to nie Gryfon.
- To ja Ben. Z pociągu? Pamiętasz?
- Benny. - rzuciłam mu się w ramiona. - Dawno cię nie widziałam! Co u ciebie?
- Nic. Ale muszę ci coś powiedzieć. - Blondyn załamał się w głosie.
- Prosz.
- Josh spotyka się z Zoe. No.. są razem. - dopowiedział.
Zdziwiłam się. I zapytałam:
- Od kiedy?
- Od trzech dni. Błagam, abym ci powiedział. Chyba chce abyś była zazdrosna.
- Josh?! - nie uwierzyłam w to.
- Tak. Ona od zawsze się w nim buja i on o tym wiedział i najwyraźniej wykorzystał to... Jest w tobie ślepo zakochany. Zwykle tak nie robi.
- Biedna Zoe. Ta wysoka blondynka mogłaby zdobyć wiele osób..
- Gdyby nie jej zazdrość, arogancja i chamstwo. - dodał. Boże jak on może być w Slytherinie? - Ale przy nim robi się potulna jak baranek.
- Dziękuję, że mi to powiedziałeś. Chociaż pewnie zrobiłeś to bardziej dla niego, niż dla mnie.
On się tylko uśmiechnął:
- Zrobiłem to, bo jesteś moją przyjaciółką.
- Przyjaciółką?
On zaś ściągnął brwi i chrząknął:
- A nie? Josh zawsze góruje, Zoe to Zoe, Piper... nie powinienem ci tego mówić. Lecz ci ufam. To manipulatorka.
- Benny.
- Emily.
- Muszę iść. - odwróciłam się i nacisnęłam na klamkę. Kiedy otworzyłam drzwi on jeszcze dodał:
- Zgadzam się z Huncwotami w jednym. Jesteś urocza.
Nie wiedziałam w co on pogrywa więc odpowiedziałam:
- Jeśli Slytherin dał ci za zadanie mnie uwieść to uwierz, że jeśli chcesz być moim przyjacielem to nie będzie proste. - po czym uciekłam, aby nie mógł mi nic odpowiedzieć.
Wieczorem w Wielkiej Sali, kiedy jedliśmy ostatni posiłek dnia jakiś Ślizgon wszedł na stół. O Boziu, to Hunt. Wszystkie pary oczu skupiły się na nim, powiedział:
- Uwaga Leszcze! Zoe to moja dziewczyna. Jak ktoś na nią spojrzy to już mu nie będzie tak wesoło. - zrobiłam zażenowaną minę. Zauważył to. - Co Tinsel, zazdrosna? - Huncwoci zaczęli coś obgadywać, a Josh błyskawicznie został zrzucony ze stołu przez Bena.
- Fajnie ci? - wykrzyczał na całą szkołę.
- Twoja wybranka ma nowego adoratora. - wyrechotał James do Łapy.
- Mam nadzieję, że temu nie połamiesz nosa. - zachichotałam, mimo powagi sytuacji. Flirciarskim wzrokiem spojrzał na mnie.

niedziela, 10 stycznia 2016

"Sirmily ~ Syriusz i Emily" - Rozdział 1


- Przepraszam, mogę tu usiąść? - zapytałam mulatkę w wolnym przedziale.
- Niech ci będzie. - odpowiedziała machnięciem ręki. Usiadłam cicho nie zajmując wiele miejsca. Miałam zacząć już piąty rok nauki w Hogwarcie, ale nadal nie miałam przyjaciół. Ludzie byli dla mnie mili, lecz się do mnie nie przywiązywali.
- Jakiej jesteś krwi? - spytała w zamyśleniu.
- Czystej. - powiedziałam, nie wiedząc za bardzo po co je zadała. Ślizgonka skinęła głową. Spojrzała na mnie, a dokładniej na mój krawat.
- Gryffindor? - wymruczała z pogardą.
- T-tak. - wypowiedziałam odpowiedź.
W ten do wagonu wszedły trzy osoby, wszystkie z Slytherin. Brunet, blondyn i blondynka. Dosiedli się do mulatki. Brunet szturchnął dziewczynę ramieniem i zagadał:
- Kim jest twoja koleżanka?
- Nie wiem. Wiem, że jest czystej krwi i z Gryffindoru. - Dom Węża wymienił się spojrzeniami.
- Więc... - zaczął Brunet. - Jak się nazywasz?
- Emily Tinsel. Piąty rok.
- To tak jak my! - zaśmiał się Blondyn.
Nagle Mulatka zabrała głos:
- Jestem Piper, to jest Zoe, blondyn to Ben, a ten podrywacz to Josh.
- Dla ciebie Josh Hunt, kotku. - rzekł "Podrywacz".
Nie wiedziałam, że tak miło mogę spędzić z nimi czas. Wychodząc z pociągu jednak musieliśmy się rozejść. Na Wielkiej Sali jak zawsze jadłam samotnie. Wszystko byłoby jak zawsze gdyby nie to, iż Huncwoci ciągle się na mnie gapili. W końcu nie wytrzymałam i całkowicie kulturalnie zapytałam:
- Coś się stało?
- No... - Black podrapał się po głowie. - Wyładniałaś. Nie żebyś wcześniej była brzydka, ale teraz to...
- Wow. - dokończył Lupin. Cała się zarumieniłam. Ja tam różnicy w sobie nie widzę.
- Dziękuję. - odpowiedziałam cała czerwona, to musiało być żenujące.
- Tinsel, ty jak zawsze kulturalna. - zaśmiał się Syriusz. James popchnął go ręką:
- Uuuu. Czy Łapa podrywa? - cała czwórka wybuchła śmiechem. Teraz wyglądałam jak dojrzały pomidor.
- Ty lepiej idź do swojej Lily. - syknął szarooki.
- Evans? - wtrąciłam się.
- A znasz ją? - ożywił się Potter.
- Tak, jest... bardzo miła. Siedzę obok niej na eliksirach.
- Jakbyś mogła czasami szepnąć o mnie dobre słówko. - mrugnął Rogacz. Kiwnęłam głową. Chłopak skierował wzrok na Blacka i coś mu przekazał. Chłopacy się ożywili. Syriusz w końcu wymamrotał:
- Może byś kiedyś wyskoczyła ze mn-z nami?
- Będę miała szlaban po tym wyjściu? - spytałam z błyskiem w oczach.
- Z nami? Nie damy się przyłapać! - odpowiedział Potter.
- Więc co ty na to, Tinsel? - zagadał szarooki.
- Mam na imię Emily. - rzekłam.
- Pamiętaj, dla mnie zawsze będziesz Tinsel. Więc tak czy nie?
- Może. - odpowiedziałam i wyszłam z Wielkiej Sali.
Idąc do dominatorium ktoś "puknął" w moje plecy.
- Cześć Emily. - usłyszałam znajomy głos.
- Witaj Josh Hunt. - odpowiedziałam.
- Słyszałaś o tym balu? - zagadał Ślizgon.
- Bożonarodzeniowym? Tak. Już go planują, a to dopiero wszesień. - zaśmiałam się.
- Tsa, to może... - mówił, ale nagle podszedł Syriusz i odepchnął bruneta.
- Zarywasz do mojej dziewczyny?! - zagroził Black.
- Chwila, chwila - przerwałam. - Od kiedy jesteśmy razem?!
- Csii - szepnął mi do ucha. - Raz, dwa spłoszę tego Ślizgona.
- To mój przyjaciel! - odpowiedziałam wkurzona.
Syriusz spojrzał na mnie jak na ducha.
- Jak słyszałeś. Nie jest tobą zainteresowana, więc ją został Pchlarzu! - odepchnął go z wielką siłą.
- Coś ty powiedział?! - Black uderzył go z pięści w twarz. Hunt leżał na ziemii, ale Gryfonowi ciągle było mało i go ciągle okładał pięściami.
- BLACK! Zostaw go! - ale on nie przestał. Popchnęłam go najmocniej jak mogłam. - ZOSTAW GO I MNIE! NIE ROZUMIESZ?!
Huncwot się ocknął. Spojrzał na całego krwawiącego Josha. Uklękłam przy nim i położyłam jego głowę na moje kolana. Po czym przez łzy zapytałam:
- Dlaczego mnie nie zostawisz? Jesteś chorym psycholem...
Chłopak tylko wyjąkał do mnie (nie do krwawiącego Ślizgona?!) takie delikatne:
-Przepraszam.
Szybko wbiegłam do dominatorium, wzięłam bandaże, które biorę zawsze na wszelki wypadek. Następnie opatrzyłam mu rany i zaprowadziłam pod drzwi dominatorium Slytherin'u. Wyszła z niego Zoe i rzekła:
- Co mu się stało? - była zdziwiona i za razem przerażona.
- Jeden z Gryfo... - zaczęłam, ale blondynka mi przerwała.
- Twój dom ma na niego zły wpływ. Albo ogarniesz swoich niedorozwiniętych kolegów, albo masz przechlapane u wszystkich Ślizgonek. - po czym wzięła go pod pachę. A on jak po narkozie wyjąkał:
- Papa Emilciu.

środa, 30 grudnia 2015

"Nuna" - Rozdział 10 KONIEC


12 lat później
W końcu znaleźliśmy się na peronie 9 i 3/4.
- Wziąłeś wszystko? Grzebień, krawat... - wymieniałam, ale Neville mi przerwał.
- Nie pierwszy raz jadę do Hogwartu, Luno. - odpowiedział. Nev pracował w Szkole Magii i Czarodziejstwa już parę dobrych lat, ale dla dziewczynek to zupełnie nowa sytuacja. Julie, starsza bliźniaczka, jest bardzo podobna do mnie.  Ma prawie że białe włosy do pasa oraz wielkie, błekitne oczy. Katie natomiast to córeczka tatusia. Posiada jasne włosy oraz ciemne oczy o nieśmiałym spojrzeniu.
- Jak sądzisz tato, gdzie trafimy? - zapytała ciekawka Julie.
- To trudne pytanie... - spojrzał na mnie. - Obydwoje należeliśmy do innych domów.
- To jak się poznaliście? - spytała Katie.
- Nie, nie Katie! Pyta się jak się zakochali. - poprawiła starsza siostra.
Neville szepnął mi do ucha:
- Jak się pocałujemy dadzą nam spokój? - głośno się zaśmiałam.
- Tak. - po czym delikatnie mnie pocałował. Bliźniaczki odwróciły głowy. Taki znak okazania prywatności. Pociąg już musiał odjeżdzać.
- Dobra kochani, czas się żegnać. Julie! Rybkę karm dwa razy dziennie i co tydzień zmieniał wodę w kuli. Katie! Karm chomiczka tylko raz dziennie, bo ma bardzo mały brzuszek. - rzekłam po czym pocałowałam je w czoło i kazałam uciekać do pociągu. Nev zaczekał i powiedział do mnie:
- Będę pisać codziennie,a i możesz odwiedzać kiedy zechcesz.
- Co weekend będziemy się widzieć w Hogsmeade. - dodałam zgodnie z prawdą.
- A na każde święta wszyscy razem będziemy w domu. - dopowiedział. Uśmiechnęłam się do niego smutno. Nienawidziłam rozstań z nim.
- Zawsze możesz zacząć pracować w Hogwarcie jako nauczyciel Opieki Nad Magicznymi Stworzeniami. - spróbował mnie pocieszyć.
- Wiem. Tym razem nie tylko rozstaję się z Tobą, ale również z dziewczynkami. Będę sama w domu. - Longbottom mnie przytulił. Pociąg już ma zamiar odjechać. On szybko wypowiedział:
- Do zobaczenia. - cmoknął mnie w policzek i w ostatniej chwili wleciał do pociągu.

"Nuna" - Rozdział 9


Tydzień później był dzień wolny od pracy. Obudziłam się zaspana. Ubrałam letnią, żółtą sukienkę i zielone trampki w wisienki. Napiłam się herbatki i przegryzłam tostem. Kiedy miałam zamiar umyć naczynia do kuchni wszedł mój tata, w ręce trzymał lawendową sukienkę z delikatnego materiału. Spojrzał na mnie przerażony i wykrzyczał:
- Dzisiaj jest ślub Longbottoma! Co ty wyprawiasz?!
- Tato, ja tam... nie idę. - powiedziałam przygnęgiona. - Nie chcę patrzeć jak chłopak, którego kocham żeni się z kimś innym.
- Dam Ci dwie rady. Pierwsza to nie ważne czy chcesz, czy nie, ale on jest Twoim przyjacielem. Co znaczy, iż to Twój obowiązek. Druga natomiast, że nie musisz do tego dopuścić. - Spojrzałam na sukienkę. Na wesela zawsze zakładałam żółte, aby życzyć szczęścia młodej parze. Co znaczy, iż... miałam być druhną. Spanikowana spojrzałam na zegar. Jest 11:15?!  Ceremonia się zaczęła!
- Miotła stoi przed domem. Biegnij. - po czym bez przebierania się wybiegłam przez dom i wyruszyłam. Doleciałam tam w niecałe pięć minut, ale to i tak za dużo.
Właśnie składali sobie przysięgę małżeńską "No świetnie" załamałam się. W ten Nev zauważył, że przyszłam. Spuściłam wzrok, nie chciałam widzieć tego momentu. Zapadło pytanie, ostatecznie pytanie:
- Nevillu Longbottomie, czy bierzesz za żonę Hannę Abott?
On nie odpowiadał. Hanna w głowie zaczęła już panikować. Zauważyłam Harrego, Ginny, Hermionę i Rona. Szeptali coś do siebie, a Rudowłosa nawet pokazała na mnie palcem. "Czy to możliwe, że to przeze mnie uroczystość się wstrzymała?" krążyły (radosne) myśli w mojej głowie.
Aż nagle on odwrócił się w stronę wyjścia. Szedł do drzwi, szedł w moją stronę. Objął mnie w pasie i mnie namiętnie, długo pocałował. Odwzajemniłam pocałunek i zaplątałam swoje ręcę za lego szyją. Musiałam stać na palcach (jest w końcu ode mnie o głowę wyższy!). Golden Trio uśmiechnęło się w naszą stronę, najwyraźniej taka sytuacja im bardziej pasowała. Hanna była rozczarowana, ale w sumie lepiej, aby była z osobą która jest tylko dla Niej. Tak więc ślub odwołany, ale zakończenie szczęśliwe.
                                                           

wtorek, 29 grudnia 2015

"Nuna" - Rozdział 8


Neville znów ze mną nie rozmawiał, co sprawiło mi przykrość. Mój urlop się skończył i wróciłam do pracy, i chociaż tam mi się układało to ciągle o Nim myślałam.
Pewnego dnia, gdy wróciłam do domu na wycieraczce leżał list do mnie. Podniosłam i otworzyłam. "To sowy już tego nie robią?" pomyślałam, ale moja uwaga szybko zwróciła się na treści listu. To było... zaproszenie na ślub, lecz nie Hermiony i Rona, tylko... Neva! Co?! Szybko spostrzegłam, iż żeni się z Hanną Abbott. Napisałam karteczkę o treści "Dlaczego mi nie powiedziałeś? - Luna". Po godzinie dostałam odpowiedź "Zbliżyliśmy się do siebie kiedy ze sobą nie rozmawialiśmy... Tak... wyszło. - Neville". "Tak wyszło?! - zagniewałam się. "Uroczystość odbędzie się za tydzień o... a w sumie? Co mnie to obchodzi?!" zgniotłam zaproszenie w rękach i rzuciłam do ognia płonącego w kominku.
Do końca dnia nie miałam na nic humoru, napisania do Hermiony, czytanie gazety ojca, nawet na jedzenie. To będzie najgorszy dzień w moim życiu.

piątek, 30 października 2015

"Nuna" - Rozdział 7

- Uważaj, korzeń. - wypowiedział ostrzegawczo Nev.
- Dokąd mnie tak prowadzisz? - spytałam, chociaż po szeleście i zapachu sosen wywnioskowałam, że to las.
- Powiem Ci tylko, że się ucieszysz.
Już po chwili Neville wyszeptał bardzo cicho:
- To już koniec. Proszę tylko jeszcze, abyś mówiła cicho, bo niespodzianka ucieknie.
"Niespodzianka ucieknie" ? Czyli to jest coś żywego.
- Niespodzianka... - powiedział delikatnie jasnowłosy zdejmując dłonie z moich oczu.
Stało tam stado testali. Neville chwycił mnie za rękę i powiedział:
- Znalazłem je tu wczoraj. A że trochę się na nich znasz to, wiesz... chciałem Ci je pokazać. - mówił niepewnie drapiąc się drugą ręką po głowie. - A i wziąłem jeszcze kilka jabłek. - po czym podał mi jabłko.
Zaczęliśmy je karmić, a kiedy skończyły nam się jabłka Nev chwycił uszczypnął mnie w ramie i krzyknął:
- Berek!
Po czym uciekł w głąb lasu. Kiedy już sądził, że przede mną uciekł, wyskoczyłam zza drzewa i krzyknęłam:
- Berek!
Ale on był szybszy i rzucił się na mnie. Obydwoje upadliśmy na podłogę, w sumie on na mnie. Czułam jego oddech na moich wargach. I leżeliśmy tak na sobie, i nic. Po chwili Neville zgarnął włosy z mojej twarzy i rzekł:
- Chcę mieć widok na Twoje piękne oczy.
I chyba byśmy się pocałowali, gdybyśmy nie usłyszeli krzyku:
- Luna! Neville!
To była Hermiona. Była na spacerze z Ronem. Neville ostatni raz na mnie szybko spojrzał i wstał.
- No hej. - powiedział, witając się po męsku z Ronem.
-Cześć. - rzekła w moją stronę przyjaciółka, przytulając mnie.
I tak się skończył nasz spacer. Neville potem już był bardziej... przygnębiony, a potem? Neville i Miona poszli do siebie, a ja z Ronem do siebie.

niedziela, 25 października 2015

"Nuna" - Rozdział 6


Neville zgodnie z obietnicą przyszedł punktualnie, a na powitanie pocałował mnie w policzek. Nie ukrywajmy, bardzo się zarumieniłam, co zauważył i dodał:
- Mi też miło Cię widzieć.
- To co? Idziemy? - zapytałam chwiejąc się na palcach.
- Idziemy. - odpowiedział wpatrując się w moje oczy. - Ale masz się ciepło ubrać, nie chcę mieć pogadanki z Twoim ojcem.
Zaśmiałam się, a on to zauważył i podał mój płaszcz. A ja zgodnie go ubrałam.
- Dziękuję. - odpowiedziałam, a jednym spuszczeniem głowy opadły mi włosy na twarz.
- Miejsce w które Cię zabieram ma być niespodzianką, więc... czy mogę Ci zasłonić oczy? - rzekł, jakby nigdy nic.
Zawahałam się przez chwilę.
- Nie ufasz mi? - zapytaj chwytając mnie za rękę.
- Ufam Tobie bardziej, niż komukolwiek Neville. - odparłam odwzajemniając uścisk.
Zasłonił mi oczy ciepłymi dłońmi i szepnął do mojego ucha:
- Ja Tobie też.